Zacznijmy od początku:
a) Pojechaliśmy na biwak namiestnictwa wędrowniczego naszego hufca do Kielc! Tam przenocowaliśmy u braci mniejszych (dziękujęmy bardzo za pomoc!) i dalej następnego dnia ruszyliśmy do Świętej Katarzyny 😇 Tego dnia dołączyła do nas Ola, komendantka naszego hufca!
b) W Świętej Katarzynie pomaszerowaliśmy na najwyższy szczyt w okolicy – Łysicę! Zdobyliśmy w ten sposób oficjalnie tytuł naszego namiestnictwa: od tej pory nazywamy się dumnie „Szczyt”.️ Po skalistym apelu na nierównym podłożu (Ola dosłownie górowała nad wszystkimi) zeszliśmy na dół i udaliśmy się nad zalew Wilków 🌊
c) Tam nasze 3 drużyny rywalizowały ze sobą w wędrowniczym masterchefie. 134 WDW Brzask i 185 WDW Equus zajęli równe drugie miejsce za swojego kurczaka z ryżem i burgery na plackach, ale 328 WDW Fantasmagoria zaskoczyła wszystkich. Przygotowała… pierogi 🥟🥟🥟 I to takie lepione ręcznie, od zera – tego na biwakach jeszcze nie widzieliśmy.
d) Potem już z górki i z wędrowniczą zadumą doszliśmy do naszego noclegu pod Klonowem, gdzie czekał na nas swojski las. W międzyczasie złapaliśmy Petera, który dołączył do nas naszej trasie. Rozstawiliśmy namioty, podsumowaliśmy dzień, zagraliśmy długie dwie rundki w Avalon i poszliśmy spać.
e) Wraz z pierwszym brzaskiem (hehe) wstaliśmy, spakowaliśmy manatki i ruszyliśmy łapać busa w Barczewie. Gdy podjechała nasza limuzyna, pożegnaliśmy ostatnim spojrzeniem las, który nas tak pięknie ugościł i skierowaliśmy się w drogę powrotną do Kielc. Tam znowu wpadliśmy na niesamowity dworzec-ufo 🛸 (jedna z ciekawszych atrakcji miasta) i po godzince oczekiwania już siedzieliśmy w powrotnym pociągu do Warszawy.
Do zobaczenia za rok!
❤️🤍🖤





